[Jak oni mówią?] Elżbieta Jachlewska

„Przede wszystkim musimy powstrzymać rozbudowę w kierunku południa, rozbudowę deweloperską, mieszkaniową. Każda opinia zabudowy, każda, yyy, każde pozwolenie o budowie powinno mieć opinię Gdańskich Wód. Mieliśmy to, te centra południowe zalesiać, a nie rozbudowywać. To pierwsza rzecz. Małe zbiorniki retencyjne oprócz tych dużych, czyli wykupywanie albo wydzierżawianie powierzchni od prywatnych osób celem budowy tych zbiorników retencyjnych. Na pewno trzeba by było zastąpić tu niektóre trawniki czy też jakieś powierzchnie zielone łąkami kwietnymi czy łąkami retencyjnymi. Musimy przede wszystkim zalesiać. Jeżeli państwo przejadą się na przykład chociażby na pętlę Havla, tam kiedyś był spory lasek, teraz zaczyna się tam budować osiedle i następny teren zostaje zabetonowany. Gdzie ta woda ma wsiąkać? Spójrzmy… Jesteśmy takim terenem, który niestety jest otoczony powierzchnią… jest wiele skarp, jest to powierzchnia, która potrzebuje wzmocnienia, a nie betonowania. To po prostu musi wsiąkać. Pamiętajmy o tym”.

 

W języku objawiają się kompetencje i postawy. Wypowiedzi przedstawione przez Elżbietę Jachlewską wskazują, że zaangażowanie i poczucie misji to jej silne strony. Kandydatka orzeka o stanie miasta w trybie apodyktycznym (proponując zmiany, stwierdza: „musimy”, „powinno”, „trzeba”, „musimy”, „potrzebuje”, „musi”). Mówi tak, jakby nie dopuszczała sprzeciwu. Stosuje uzasadnione powtórzenia wzmacniające komunikat („zalesiać, a nie rozbudowywać”, „musimy przede wszystkim zalesiać”). Na wzmocnieniach zależy jej zresztą bardzo wyraźnie – już na początku koryguje ton na silniejszy, bardziej zdecydowany („Wydaje mi się, że… to znaczy jestem przekonana…”), popełniając przy tym stylistyczną gafę („działania […] nie były tematem [..] działań”). Próbując wzmocnić niektóre sformułowania, Jachlewska błędnie dobiera kontekst dla hiperboli: z szacunkiem mówi o potrzebach osób niepełnosprawnych, wyśmiewając inne konteksty („zamiast dać na pięćdziesiątą ósmą tablicę w szkole prywatnej”).

W osobliwy sposób oferuje pomoc mieszkańcom planującym otwarcie domu sąsiedzkiego: zaraz po tym, jak zachęca do kontaktu, zaznacza, że chętnie wyjaśni, „czego trzeba się pilnować, żeby nie wpaść w pułapkę niewypłacalności”. Takie ujęcie sprawy jest niefortunne – przywołuje negatywny kontekst, sugerując, że aktywistka miała z takimi komplikacjami do czynienia.

Wartość merytoryczna poszczególnych wypowiedzi jest niska. Kandydatka korzysta z zdań wielokrotnie złożonych, ale nie organizuje ich w przejrzyste struktury, które można by uznać za odpowiedniki akapitów poświęconych osobnym zagadnieniom. Poproszona o precyzyjny komentarz do pytania z sali, nie wysuwa konkretnych obserwacji, lecz zachęca słuchaczy do odwiedzenia strony internetowej, poddając się presji ze strony zniecierpliwionej widowni.

Dobór słownictwa jest adekwatny. Kandydatka posługuje się leksykonem ogólnym, nie korzysta z frazeologizmów. Nie stosuje pytań retorycznych. Jej komentarze są zwięzłe; można nawet odnieść wrażenie, że cierpi na tym złożoność przekazu. A przecież Jachlewska ma ciekawą skłonność do budowania narracji opartych na własnym doświadczeniu, na styczności z mieszkańcami. Opowieściom tym brakuje jednak klarownych konkluzji i dramatyzmu, również na poziomie dźwiękowym. Poza odpowiedzią na pytanie „rozgrzewkowe”, kandydatka nie korzysta z zabiegów intonacyjnych. W jej głosie pobrzmiewa czasami figlarność, jednak większość wypowiedzi przedstawiana jest w jednostajnym tempie i bez różnicowania głośności.

Jachlewska wskazuje w pewnym momencie na potrzebę budowania „kultury rozmowy”, lecz niekonsekwentnie rozdziela argumenty: mówi „To pierwsza rzecz”, ale nie podkreśla wyraźnego charakteru kolejnych postulatów. Niezręcznie wypada zdanie „Zadał temat, żeby się odnieść do tego, o czym mówiliśmy”. Na przestrzeni całej debaty można odnieść wrażenie, że jedyna kobieta przy stole wierzy w słuszność swoich przedsięwzięć, ale nie w wygraną.

[Jak oni mówią?] Kacper Płażyński

Podczas owacji, którą publiczność wita na początku prezydenta Lecha Wałęsę, Kacper Płażyński jako jedyny nie klaszcze. Zamiast angażować się w ogólny aplauz, robi coś przedziwnego – obraca językiem, wypychając nim policzek tak, jakby żuł gumę. Podobnie zachowuje się później.

Początek odpowiedzi na pytanie o meliorację organizuje z wykorzystaniem leksykonu negatywnego („samowola”, „lobby deweloperskie”, „zbyt wysoka”, „za mało”, „brak”, „niebezpieczna zabawa”, „bierność obecnej władzy”). Komentarz trwa długo i nie jest urozmaicony pod względem struktury. Trudno rozpoznać granice między wprowadzeniem a rozwinięciem. Brakuje podsumowania. Prowadząca reaguje bardzo szybko, dopytując o konkrety. Sytuacja powtarza się później kilkukrotnie, a kandydat chętnie wprowadza rozległe dopowiedzenia o nikłej wartości merytorycznej.

 

Małgorzata Waszkiewicz: „Wytłumaczmy, czym jest dom sąsiedzki”

Płażyński: „Znaczy ja mam wytłumaczyć, czy pani redaktor wytłumaczy? Dom sąsiedzki to takie miejsce w dzielnicy, które może być prowadzone zarówno przez instytucje miejskie, jak i przez instytucje, yyy, instytucje pozarządowe, w którym odbywają się różnego rodzaju zarówno integracyjne, jak i edukacyjne, różnego rodzaju programy, które są, mogą być finansowane z budżetu miasta, z budżetu innych organizacji pozarządowych, z budżetu również państwa polskiego, tych środków mogą być może być środki wykorzystywane do bardzo różnych celów, również unijnych. Służą bardzo różnym osobom, zarówno maluchom mogą służyć, jak i starszym, ważne, żeby te domy i taka jest ich funkcja, one mają być otwarte dla wszystkich i każdy ma się tam czuć jak w domu, więc jeżeli nasz syn ma kłopot z tym, gdzie spędzić, yyy, wolny czas na przykład w weekend to żeby miał możliwość pójścia do takiego domu sąsiedzkiego i żeby oferta edukacyjna czy oferta, yyy, taka rekreacyjna dla tego dziecka była tam zagwarantowana odpowiednia, żeby mógł tam spędzać swój wolny, wolny również czas, on czy seniorzy.

Do słownikowej zwięzłości (i poprawności – patrz błędna odmiana: „tą” zamiast „tę”) brakuje mu bardzo wiele, a przecież definiowany tu dom sąsiedzki to ani zjawisko szczególnie złożone, ani innowacyjne. Z bardziej skomplikowanym tematem manifestacji (w tym propozycji zorganizowania parady równości pod jego przyszłym patronatem) radzi sobie jeszcze gorzej: próbując dokonać racjonalnego omówienia, przesadnie rozciąga zdania złożone i gubi się kilkukrotnie. Reakcje widowni z pewnością nie ułatwiają mu zadania.

„[…] Uważam, że prezydent miasta… nawet jestem przekonany… [głosy z sali] Jestem pewien, jestem przekonany wręcz, że prezydent jest organem stosowania, yyy… [głosy z sali] jest organem stosowania prawa, w związku z tym, eee… no jeżeli nie ma przesłanek, yyy, powodujących, eee, no niewyrażanie zgody na udział w takim na, na, yyy, udzielenie zgody na taki marsz to oczywiście udzielę zgody na taki marsz. Obojętnie, kto by to nie był”.

A można było powiedzieć: „Jako prezydent będę szanował polskie prawo i zasadę równości. Udzielę zgody”. Powyższy fragment (który można obejrzeć mniej więcej w połowie nagrania z debaty [01:16:00]) ilustruje zgubne skutki braku precyzji i zwięzłości. Pod tym względem zwraca naszą uwagę jeszcze jedno zagadnienie: chociaż Płażyński zazwyczaj omawia poszczególne tematy długo i bardzo cierpliwie, wydaje się, że przeważająca większość spraw ani trochę go nie ekscytuje.

Na takie wrażenie mają wpływ walory głosowe wypowiedzi. W przeważającej większości płynność i głośność są adekwatne, głos stabilny, ale artykulacja – monotonna. Kandydat rzadko stosuje takie zabiegi intonacyjne, które pozwalałyby wyróżnić słowa kluczowe i wskazać odbiorcom najważniejsze fragmenty komunikatu. Traci na tym przejrzystość całości. Czy wszystkie sprawy mają dla kandydata takie samo znaczenie?

Dobór środków leksykalnych nie jest wyszukany. Kluczowy frazeologizm „budżet nie jest z gumy” wywołuje żywą reakcję publiczności. Przytrafiają mu się niezręczne sformułowania: „Musimy walczyć z tym stanem, który jest właśnie zastany”, „Zamierzam to dokonać”. W pamięć pozostaje za to pojęcie „szóstka Płażyńskiego”.

Kandydat chętnie wchodzi w interakcje. Krytykuje porządek debaty i zachowanie publiczności. W odpowiedzi na pytanie z sali wyraźnie adresuje słowa do jego autorki, jednej z mieszkanek Gdańska. Utrzymuje z nią kontakt wzrokowy. Rzadko przygląda się za to kontrkandydatom – głowę zwraca w ich stronę przelotnie, a tułów utrzymuje w pozycji frontalnej w stosunku do kamery i publiczności. Odróżnia go to od pozostałych zebranych (zwłaszcza Wałęsy, Jachlewskiej i Adamowicza), którzy wielokrotnie ustawiają się w pozy wskazujące zainteresowanie słowami kandydata siedzącego obok. Płażyński żartobliwie odpowiada na zaczepki ze strony Wałęsy, zarzucając mu czytanie z kartki. Prowadzącą kilkukrotnie prosi o podanie kontekstu poszczególnych pytań.

 

 

 

[Jak oni mówią?] Jarosław Wałęsa

W debacie zorganizowanej przez TOK FM Jarosław Wałęsa mówił dużo. Z zaangażowaniem przedstawiał swój punkt widzenia, wchodził w ciekawe interakcje z kontrkandydatami, często przywołując szerszy kontekst polityczny. Co charakteryzuje jego wypowiedzi? Continue reading “[Jak oni mówią?] Jarosław Wałęsa”

[Jak oni mówią?] Andrzej Ceynowa

„Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest udrożnienie – z jednej strony instalacji przeciwpowodziowych, a z drugiej strony radykalne zwiększenie liczby zbiorników retencyjnych, które są na terenie Gdańska. Moi rodzice mieszkali na ulicy Szarej i ja widziałem, co zrobiła ta wielka ulewa, jak woda niosła płyty chodnikowe. To co się stało w Gdańsku 10 lat temu to nie jest coś nadzwyczajnego. Podobne i większe powodzie zdarzały się również w przeszłości, więc tutaj trudno zwalać to na zmiany klimatyczne. Mamy to położenie, które mamy […]”

Continue reading “[Jak oni mówią?] Andrzej Ceynowa”

[E-mail Ninja]: Wanna be?

If  you’re an e-mail kamikaze, risking your own life every time you touch the keyboard, it’s time to do something about it. In our series of articles, we will give you a chance to learn about e-mailing culture and, hopefully, to become an e-mail ninja – a (wo)man who has mastered the complex art of writing electronic letters. Continue reading “[E-mail Ninja]: Wanna be?”